*kilka lat później*
- Ostatnie 3 minuty meczu, a my nadal mamy remis 2-2. Zawodniczki Realu przejmują piłkę.
Vigas do Sanz, ta wymija obrończynie Barcy, podaje do Niño. Ta pokonuje ostatnie metry,
strzela i... SŁUPEK! Barca z szybką kontrą. Díaz do Fernández, Fernández pięknym zwodem myli przeciwniczki i
podaje do Garcíi. Ta sprintem pokonuje 35 metrów, zostaje sam na sam z bramkarką Królewskich, strzela i GOOOL! Sędzia kończy to spotkanie, a FC Barcelona Ladies zdobywa Puchar Króla!
~`~`~`~`
Strzeliłaś. Wszystkie dziewczyny rzuciły się na ciebie by razem z tobą celebrować zwycięstwo. Następnie razem z całą drużyną idziecie odebrać puchar. Jako kapitan masz ten zaszczyt podnieść go jako pierwsza. Wchodzisz na podest i unosisz puchar do góry, a
po trybunach rozchodzi się jeszcze większa salwa okrzyków radości. Po 5 latach dajecie im tą radość. Kolejny puchar w tym sezonie należy do was. Coś cudownego. Jesteś prze szczęśliwa, że masz ten zaszczyt zapisać się w tej cudownej historii.Wraz z dziewczynami schodzisz na murawę, by dalej świętować. Przy linii końcowej dostrzegasz swojego brata. Brat, czyż to nie cudownie brzmi? Jesteś ogromnie szczęśliwa, bo udało ci się odnaleźć twoją prawdziwą rodzinę. Teraz już wiesz, kim jesteś.
Uśmiechasz się szeroko i podchodzisz do niego.
- Gratulację młoda. - przytula cie mocno.
- Ehm, stary duszę się. - oboje wybuchacie śmiechem.
- Lulú jesteś pewna? Na pewno nie zmienisz zdania? Wiesz, zawsze możesz przejść do Realu. - zabawnie poruszył brwiami.
- Chciałbyś. - odpowiadasz ze śmiechem.
- Oczywiście, że tak. Przynajmniej mógłbym cię trochę pomęczyć.
- Nie ma co, miły jesteś.
- Przecież wiesz, że żartuję. Chociaż fajnie byłoby cie mieć przy sobie. A teraz idź już sobie.Ktoś czeka na ciebie w szatni. - szeroko się uśmiecha i popycha w stronę wspomnianego
miejsca.
Z uśmiechem na twarzy idziesz tunelem i wchodzisz do szatni. Przy szafce z twoim imieniem siedzi Jordi.
- Gratulację skarbie. - podnosi cię i obraca wokół własnej osi, a następnie delikatnie całuje.
- Dziękuję. Gol był dla ciebie. - uśmiechasz się szeroko.
- Ty mi zawsze te najpiękniejsze dedykujesz.
- Oj marudzisz. - śmiejesz się. - A teraz chodź. Muszę coś ogłosić. - łapiesz go za rękę i ciągniesz w stronę drzwi.
- A jednak? Lulú, przecież wiesz, że nie musisz.
- Wiem, ale czuję, że to już czas. - uśmiechasz się niepewnie.
Wchodzisz na murawę i podchodzisz do Fernández. Zdejmujesz opaskę kapitana i zakładasz na jej ramię. Ta patrzy na ciebie zdezorientowana.
- Należy ci się. - mówisz z uśmiechem i klepiesz ją po plecach.
- García czy ty...? - nie kończy pytania, ale i tak wiesz co chciała powiedzieć.
- Tak.
- Trener wie?
- Tak, choć nadal ma nadzieję, że się rozmyślę.
- Będzie nam ciebie brakowało. - delikatnie się uśmiecha i cię przytula.
- Mi was też. Później pożegnam się z dziewczynami. - uśmiechasz się blado.
Jordi stał kawałek dalej i uważnie wam się przypatrywał. Nie do końca cieszył się z twojej decyzji i ją rozumiał, ale w pełni ją akceptuje. Właśnie za to go kochasz. Nie ważne co powiesz
i zrobisz on zawsze będzie stał za tobą murem. Skoczyłby za tobą w ogień. Jesteś dla niego całym światem i vice versa.
- Wszystko w porządku? - pyta, gdy się do niego przytulasz.
- Tak. Muszę tylko powiedzieć o wszystkim dziewczyną i zmierzyć się z dziennikarzami.
- Pójść z tobą? - pyta z troską.
- Nie trzeba. Poradzę sobie, ale dziękuje. Kocham Cię Jordi. - delikatnie muskasz jego wargi.
- Ja ciebie też Lulú, bardziej niż cały świat. - mocniej cię przytula i namiętnie całuje.
Dajesz mu jeszcze całusa w policzek i powolnym krokiem idziesz w stronę dziennikarzy. Na swoim ciele czujesz palący wzrok Alby, uśmiechasz się delikatnie pod nosem. Po chwili
otoczyła cię grupka dziennikarzy, zasypując milionem pytań. Nie zamierzałaś nawet odpowiadać na żadne z nich.
Nagle któryś z nich zapytał cię, czy masz zamiar zmienić klub. Uśmiechnęłaś się delikatnie pod nosem.
- Nie dojdzie do żadnego transferu. Na zawszę pozostanę wierna Barcelonie. Wychowałam się tutaj, tu zaczynałam karierę i mam zamiar ją tutaj skończyć. To był mój ostatni mecz w
barwach Barcy, odchodzę. - mówisz i zostawiając zszokowanych dziennikarzy wracasz do dziewczyn i bliskich, by móc dalej z nimi świętować.
_________________________
Wybaczcie mi tak długą nieobecność, ale szkoła i brak weny robią swoje. Rozdział sklejany w wolnych chwilach i na nudnych lekcjach, więc jakoś specjalnie dużo się w nim nie dzieje i jakość też taka sobie, ale nawet mi się podoba. Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu.
Pozdrawiam
nella
śliczne <3
OdpowiedzUsuńtakie inne niż wszystko <3
ale narracja ;c
oo, taki inny będzie ten blog. *o*
OdpowiedzUsuńwreszcie coś co odstaje od reszty. :)
Ojej, świetny *O*
OdpowiedzUsuńTylko czemu odchodzi? :<
Taki inny blog - me gusta :3
Doczekałam się, yay! :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, mi bardzo podoba się narracja, styl jakim piszesz.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny <3
Świetny początek! Tylko czemu Lui odchodzi z klubu?? ;o Czekam na nexty! ^^
OdpowiedzUsuńPzdr :3 http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/
Narracja troche denerwuje ale sam pomysl i historia swietna ! Czekam na nastepne rozdzialy i zapraszam do mnie :3
OdpowiedzUsuńNarracja bardzo mi sie podoba ;33 Rozdzial bardzo ciekawy.Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, strasznie podoba mi się szata graficzna. Aczkolwiek nie do końca pasuje mi styl pisania, ale fajnie, że tworzysz coś, co odbiega od innych blogów. / MalowanaReggae3
OdpowiedzUsuńsuper ! super! super !
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;)
Czekam na kolejny i zapraszam pomimowszystkokocham.blogspot.com
Przeczytałam od deski do deski i jestem zachwycona ! W międzyczasie zapraszam na wizytę mojego bloga, kontynuacji poprzedniej historii o Cesce i Ramosie ;) sarzeczyoktorychsiefizjologomniesnilo.blogspot.com
OdpowiedzUsuń